piątek, 25 grudnia 2015

Love You Goodbye

Witajcie, 
Wiem, odzywamy się po nieprawdopodobnie długiej przerwie i jak możecie się domyślić - nie jest to kolejny rozdział. Dokładnie dziś mija 9 miesięcy odkąd główny bohater naszego opowiadania jak i bloga opuścił One Direction. Tak, wiem, że w opowiadaniu 1D nie istnieje  jednak właśnie z ich powodu powstał ten blog. Mimo dość długiego czasu nie umiemy, można powiedzieć "dojść do siebie", może właśnie z powodu jego odejścia, może zabrałyśmy się za pisanie zbyt szybko, nie umiem odpowiedzieć na pytanie "dlaczego na blogu nie pojawia  się nic nowego".
Jeżeli mam być szczera, nie lubię kończyć czegoś co zaczęłam bez zakończenia. Masło maślane. Do napisania tego posta zbierałam się naprawdę długo, ale w końcu uznałyśmy, że nie ma sensu trzymania tego wszystkiego w taki sposób: Was w niepewności, nas w pewnym stopniu w nerwach. Uważam, że to nie ma sensu, nic dobrego z tego nie wychodziło. 
Nie chcę się żegnać na zawsze, nie chcę mówić, że to ostateczny koniec, że nic już nie będzie. Aczkolwiek chciałam Was uprzedzić, że raczej blog zostanie już taki. Na dłuższy czas, bez niczego nowego. Na pewno go nie usuniemy. Po prostu nie umiemy nic nowego tu napisać. Przyznajemy się uczciwie. 
Uznałam, iż napisane właśnie tego posta jest w pewnym sensie potrzebne. Wam, żebyście wiedzieli na czym stoicie jeżeli chodzi o Black Pearl, nam żebyśmy mogły zakończyć tę historię i w pewnym sensie się od niej uwolnić. 


"It's inevitable everything that's good comes to an end"
 "Because if this is it then at least we could end it right"
Pamiętajcie, że Was kochamy i te kilka rozdziałów, które się pojawiły, były pisane z sercem i specjalnie dla Was... Zaglądajcie czasem na bloga :))

Do zobaczenia, Martina & Alex  ❤️


na koniec jak zawsze - gif z Zaynem :)



piątek, 20 lutego 2015

Rozdział 9 część I

Witajcie kochani ! 
Przybywam z nowym rozdziałem, ale to dopiero pierwsza z dwóch części. :)
Zamierzam ją dodać za tydzień ale nic nie obiecuje.
Nie zawracam wam już głowy, życzę miłego czytania i mam nadzieję, że pojawią się komentarze :)
pozdrawiam, Alex.  

Po zdarzeniu z wczoraj, długo nie mogłam zasnąć. Wciąż czułam jego rozgrzane, miękkie wargi na swoich. Niby nic takiego, lekkie muśnięcie, jednak dla mnie to było coś wyjątkowego. Serce zabiło mocniej, oddech co prawda przyśpieszył a miłe dreszcze opanował całe moje ciało. 
Nie chciało mi się spać, w ogóle nie byłam zmęczona, tylko myślałam. Myślałam co teraz robi, co zamierza robić, czy coś do mnie czuje. Ja sama nie wiedziałam czy darzę Mulata jakimkolwiek uczuciem, irytował mnie samą obecnością, czułam strach gdy jego mięśnie się napinały a piękne brązowe tęczówki stawały się nie mal czarne ze złości. Jednak, coś w nim było, coś co mnie urzekło. Piękny uśmiech przez który pewnie miliony dziewczyn mdlały, oczy, które błyszczały gdy na ciebie patrzyły, dotyk, delikatny aczkolwiek pewny. Zayn, tak to imię z pewnością należało do Boga.
- Rebecco Shay ! - nagle w drzwiach od mojego pokoju pojawiła się zdenerwowana matka. Spojrzałam na nią lekceważąco, tupała swoją " zgrabną " nóżką a ręce miała oparte na biodrach.
- Zdajesz sobie sprawę dziecko, że jest w pół do ósmej a ty gnijesz w łóżku !? - że co ? O czym ona w ogóle gada ? Jak to w pół do... O Fuck. Spojrzałam z wielkimi oczami na zegarek i od razu  biegiem zerwałam się z wygodnego łóżka i ruszyłam w stronę mojej łazienki, kompletnie olewając moją rodzicielkę.
W trybie ekspresowym wykonałam typowe czynności toaletowe, potem się ubrałam i już byłam na dole. Chwyciłam pospiesznie jabłko i wybiegłam z domu.

***

Przemierzałam pusty korytarz szkolny z nadzieją, że nauczyciel od francuskiego nie będzie aż tak na mnie zły. Przecież spóźniam się raptem... 15 minut. Mam problem - pomyślałam zamieniając spokojny chód na bieg. Mój nauczyciel nie był miłym facetem, krzyczał na ciebie nawet gdy kichniesz. Nie lubiłam go z całego serca le przyznam, że dobrze uczył, jakiś plus. Nagle zza rogu wyłonił się chłopak na którego, niestety wpadłam. Cholera.
 Wszystkie książki upadły na podłogę, świetnie tego mi było trzeba.
- O Boże, tak strasznie cię przepraszam ! - wkurzona spojrzałam na chłopaka, miał ciemne włosy idealnie ułożone z pomocą żelu, brązowe oczy, przystojny. - Czekaj, pomogę ci. - chłopak schylił się i razem ze mną zbierał po rozrzucane książki. Pośpiesznie wstałam i poprawiłam swoje włosy, spojrzałam na bruneta, który stał już naprzeciw mnie z książkami wyciągniętymi w moją stronę. Chwyciłam delikatnie książki od chłopaka, dziękując.
- Jestem James - wyciągnął w moją stronę rękę, którą uścisnęłam. Wydaje się być miłym chłopakiem. Może znajdę w nim przyjaciela 
- Miło mi, jestem Rebecca - uśmiechnęłam się promiennie w jego stronę, co odwzajemnił, miał taki piękny uśmiech.
Odpuściłam sobie już francuski, razem z Jamesem czekaliśmy pod salą od biologii, okazało się, że brunet nie dawno co się przeprowadził i jeszcze nikogo tu nie zna. Najfajniejsze jest moim zdaniem to, że chłopak chodzi to tej samej klasy co ja. Kto by pomyślał, że znajdę sobie przyjaciela.

***
Pierwszy raz w życiu wracam szczęśliwa ze szkoły, w dodatku nie sama. Obok mnie idzie James, śmiejemy się z naszych wspomnień. Nawzajem opowiadamy sobie ciekawe historie z naszego dzieciństwa.
- Wyobraź sobie, że zaczęła drzeć się na cały dom ! Niestety psa oddała do schroniska, od tamtej pory mogę jedynie śnić o jakimkolwiek zwierzaku w tym domu. - oboje wybuchliśmy głośnym śmiechem, przyznam, że dawno się już tak nie śmiałam. Przy jego boku czułam się swobodnie, nie bałam się, że zaraz zacznie mnie wyzywać czy dokuczać. On był inny. Nie przejmował się swoim wyglądem, nie przejmował się gdy wszyscy się na nas dziwnie patrzyli w szkole, po prostu nie zwracał na to wszystko uwagi.
- Już jesteśmy. - powiedziałam w tym samym czasie otwierając furtkę. Spojrzałam na Jamesa, od razu widać było szok na jego twarzy, pewnie nie spodziewał się, że mieszkam w tak wielkim domu. - Z góry cię przepraszam - posłałam chłopakowi uśmiech gdy ten nie do końca zrozumiał o co chodzi. Otworzyłam delikatnie mahoniowe drzwi i pchnęła je delikatnie do przodu.
O dziwo, nie było słychać mojej matki i ojca, ogólnie dom wydawał się być pusty.
- Dziwne - wyszeptałam zamykając za nami drzwi. Po ściągnięciu butów, ręką pokazałam brunetowi by szedł za mną. Skierowaliśmy się na górę najciszej jak się tyko da.
- Nie wiedziałem, że masz taki wielki dom - dopiero teraz chłopak się odezwał, uśmiechnęłam się do niego.
Siedzieliśmy na moim łóżku " odrabiając " lekcję. Praktycznie cały czas ze sobą rozmawialiśmy, poznawaliśmy się co raz bardziej. Dziwne było tylko to, że  jeszcze ani razu nie pomyślałam o Zaynie. Gdyby tak się przypatrzeć to James mi go przypominał. Podobny kolor włosów, kolor oczu również ten sam, usta tak samo pełne tyle, że bladsze. Jedynie głos, jego był niższy, spokojniejszy nie to co porywczy głos Mulata.
mijały kolejne godziny a my nadal rozmawialiśmy, w tej chwili czułam się jakbyśmy się znali od urodzenia. Czułam się przy nim bezpiecznie, miło, wiedziałam, że mogę mu powiedzieć wszystko.
Nagle naszą rozmowę przerwało pukanie do okna, gwałtownie wstałam, wiedząc kto to.
- Coś się stało Becky ? - James po chwili wstał ze swojego miejsca i podszedł bliżej mnie. Pokręciłam głową i wstrzymałam swój oddech.
powoli podeszłam do okna i powoli je otworzyłam.
- No mała, ile można czekać ? - do pokoju wparował szczęśliwy Zayn do czasu gdy nie spojrzał na mojego towarzysza. Automatycznie jego mięśnie się spięły a oczy pociemniał, wkurzył się, ale czemu ?
- Co do cholery ?! - usłyszałam za moimi plecami.













piątek, 13 lutego 2015

Rozdział 8

Hejka! Macie tu nowy rozdział!! Mam nadzieję, że Wam się spodoba. Miłego czytania życzę! ♥

-Kurwa! - krzyknąłem waląc pięścią w stół 
Czułem jak nagle wszystko się we mnie gotuje, a za razem byłem zawstydzony. Nie pocałowałem jej, a zacząłem - co za kwas. Wyszedłem z kuchni i pobiegłem do sypialni dowiedzieć się po co ten gej mnie wołał. "Znów mam mu pokazać jak zakłada się prezerwatywę'' - pomyślałem a ciarki przeszły mnie z obrzydzenia
-Czego?! - wparowałem do sypialni z wściekłością w oczach 
Chłopcy aż odskoczyli jak zobaczyli mnie takiego.
-Spokojnie Zayn - Louis zaczął się śmiać 
-Musimy porozmawiać... - Harry nagle spoważniał i usiadł na łóżku
-Co jest? - patrzyłem zdezorientowany na chłopaków - nie chodzi o sex 
-Chodzi o to co znalazłem w twoich spodniach - chłopak wziął je do ręki i zaczął grzebać w kieszeniach
-Stary, palenia nie rzucę, mówiłem c... - chłopak przerwał mi nagle 
-Nie oto chodzi! - wyjął mały kawałek kartki, który tak bardzo go denerwował - znowu zacząłeś chodzić na te pieprzone wyścigi - aż podniósł się z łóżka, dobrze, że Louis tam był i go uspokoił. 
Może opowiem wam tak szybciutko o co chodzi z tymi wyścigami...kiedy taty zabrakło, moja mama musiała zajmować się siostrami bla bla bla ja żeby zarobić trochę hajsu zacząłem chodzić na nielegalne rajdy. Miało to być tylko na chwilę, do póki nie ukończę 18 lat i zacznę ''zarabiać normalnie'' - tak wszyscy myśleli. Ale ja się od tego uzależniłem. Ciągle wygrywałem, chciałem więcej. Nie dość, że ludzie mnie tam szanowali to jeszcze miałem z tego pieniądze, laski, samochody, motory, ubaw... dla mnie coś niesamowitego. Trochę uroku spadło kiedy przez to trafiłem na 3 miesiące do więzienia. Chłopaki pomogli mi wyjść z tego uzależnienia, ale przez wiele problemów, które mnie znowu spotkały, nie mogłem się powstrzymać... niestety, wszystko się wydało. Nikt tego nie popiera, ale ja nie umiem inaczej. Usiadłem na łóżku i wypuściłem powietrze z ust.
-Zayn, nie wracaj do tego, proszę cię - Harry oparł rękę na moim kolanie i patrzył ciągle na mnie - pomożemy ci
-Nie trzeba - wstałem i powoli poszedłem do kuchni
Reb siedziała ciągle przy naleśniku, którego ciągle nie skończyła. 
-Zayn... - powiedziała cicho odwracając się w moją stronę - muszę ci coś powiedzieć 
Usiadłem obok niej i czekałem co jeszcze mnie czeka. 
-Chcę wrócić do domu - powiedziała pocierając ręce - wiem, że miałam uciec, ale boję się, że będę miała przesrane do końca życia, a ja nie chce
-Dobrze, odprowadzę cię zaraz - odpowiedziałem bez emocji i poszedłem do łazienki aby się odświeżyć. 

Rebecca
Bardzo chciałam spędzić czas z Zayn'em. Chciałam ciągle być przy nim, ale jednak bałam się, że gdy rodzice się dowiedzą z kim jestem, zrobią mu coś. Nie chciałam narażać siebie na wieczne potępienie ze strony rodziców, ale nie chciałam też narażać Zayna. Odstawiłam talerz do zlewu i poszłam do sypialni.
-Em, Harry? - wyrwałam chłopaka z romantycznego uścisku z szatynem - wiesz może gdzie są moje ubrania? - zapytałam
Harry uśmiechnął się i podał mi czarną torbę - może chcesz się odświeżyć? - zapytał
Przytaknęłam, a chłopak zaprowadził mnie do drugiej łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się w moje stare ciuchy. Kiedy wyszłam Zayn siedział na kanapie paląc papierosa, już na mnie czekał.
-Idziemy? - zapytał
-Tak - odpowiedziałam i skierowałam się w stronę drzwi - pójdę jeszcze pożegnać się z chłopakami
Szybko to zrobiłam i już po chwili wyszliśmy z ciepłego mieszkania na pluchę, która bardzo często panuje w Londynie.
-Masz - powiedział Mulat wręczając mi jego czarną skórę - chociaż trochę uchronisz się przed deszczem
Wzięłam kurtkę i założyłam. Przyjemny dreszcz przeszedł po moim ciele, gdy poczułam jej zapach. Papierosy zmieszane z jego mocnymi perfumami pachniały nieziemsko. - dziękuję - szepnęłam
Chłopak wyciągnął kolejnego papierosa, potem kolejnego i tak dalej... palił całą drogę bez przerwy. Do tego panowała niezręczna cisza. Czy mogło mu chodzić o dziś rano? Możliwe. W końcu stanęliśmy przed tym wielkim domem.
-Dziękuję, że mnie odprowadziłeś - uśmiechnęłam się i oddałam chłopakowi kurtkę
-Spoko - odpowiedział gasząc papierosa na moim trawniku - idę już - dodał i po chwili był już za bramą
Widziałam jak powoli znika, nawet się nie obrócił. Kiedy zniknął już z mojego pola widzenia postanowiłam w końcu wejść do pomieszczenia. Nie mogłam doczekać się ochrzanu od rodziców - czujecie ten sarkazm? Weszłam chicho z nadzieją, że nawet nie zauważyli mojego zniknięcia. Niestety myliłam się.
-Rebecco Shay! - usłyszałam głos matki - natychmiast do salonu proszę
Wykonałam polecenie i usiadłam na fotelu.
-Gdzieś ty była! - wydarła się
-Nie ważne - odpowiedziałam próbując nie nawiązywać kontaktu
-Masz kłopoty. Nie byłaś od dwóch dni w szkole, tak nie może być!! - zaczęła wydzierać się jeszcze głośniej
-Przecież wróciłam. - odpowiedziałam skulając się na fotelu
-Mam nadzieję, że od teraz się poprawisz. Wstyd mi za ciebie. A teraz marsz do pokoju!
Jedna łza spłynęłam mi po policzku. Wstałam z fotela i pobiegłam do pokoju.
Położyłam się na łóżku "A jeśli matka ma racje? Może nie powinnam spotykać się z Zayn'em... To przez niego nie chodzę do szkoły i mam problemy" - takie myśli przeleciały mi przez głowę. Wstałam i poszłam do łazienki. Chciałam się umyć. i przebrać w czyste rzeczy. "Powinnam zakończyć ''znajomość'' z Zaynem'' - pomyślałam.
-Rebciu! Chodź na jedzonko! - usłyszałam głos Emmy
Szybko zeszłam do kuchni gdzie czekali już wszyscy.
-Dlaczego zawsze musimy czekać na ciebie - syknął ojciec
"Już naprawdę nie ma się czego uczepić" - pomyślałam
Kątem oka spojrzałam na zegarek - już 18.
-Pamiętaj, że o 19 masz korepetycje
-Tak, pamiętam mamo - nie mogłam nic przełknąć i tylko dłubałam w talerzu widelcem
Po posiłku poszłam przygotować książki na korepetycje, które zaczynały się za pół godziny. Wzięłam książkę i  czekając zaczęłam czytać.  Nagle rozległ się dzwonek do drzwi. Pobiegłam je otworzyć, wiedziałam kto to. Gruby siwy pan od matematyki.
-Dzień dobry - przywitałam się z nim wpuszczając go do domu
Usiedliśmy przy stole i jak co tydzień zaczął mi tłumaczyć równania czy coś tam innego, łatwiej powiedzieć, rzeczy, które nigdy mi się nie przydadzą. Popijał jeszcze mocną kawę, którą jak zawsze przygotowała mu Emma. Mogłam przewidzieć każdy jego ruch, bo powtarzał go już 5 lat, o tej samej godzinie, w ten sam dzień. Mogłam przewidzieć co stanie się w danej minucie mojego życia, bo zawsze wyglądało tak samo. "Dzięki Zayn'owi zaczęłaś żyć" - usłyszałam głos w mojej głowie.
Korepetycje nareszcie dobiegły końca. Zebrałam książki i poszłam do swojego pokoju odrobić lekcje, bo jutro muszę iść do szkoły. Nie mogłam się na niczym skupić.
-Witam! - usłyszałam głos tuż za mną
-Jak ty tu wlazłeś? - przerażona odwróciłam się w stronę chłopaka
-Myślałem, że już wiesz - Mulat usiadł obok mnie i spojrzał na książki - po co się uczysz? -zapytał głupio
-Muszę chodzić do szkoły - odpowiedziałam składając zeszyty
-To bez sensu - zapalił peta i zaciągnął się
-Ta głupia kłótnia nie ma sensu - wyrwałam mu papierosa z ust i wyrzuciłam za okno - wszyscy są w domu
"Jak mogłam nie usłyszeć jak on wchodzi?" - pomyślałam zdziwiona
-Po co tu przyszedłeś? - zapytałam krzyżując ręce na piersiach
-Chciałem cię odwiedzić - na jego twarzy pojawił się głupi uśmieszek
Wstał z łóżka i podszedł bliżej mnie - a tak na serio, to przyszedłem żeby dokończyć to co zacząłem...
Spojrzałam zdziwiona na chłopaka, ale za nim zdążyłam coś powiedzieć...
Zayn zbliżył swoją twarz do mojej, robił tak dopóki... nasze usta się nie spotkały. Delikatnie je musnął. Zobaczyłam delikatny uśmiech na jego twarzy.
Zaraz po tym wyskoczył przez okno i opuścił już moją posiadłość.
-Przychodzisz do dziewczyny, całujesz ją i uciekasz?! - krzyknęłam w jego stronę
Spóźniłam się bo już dawno go nie było.


_________________________________________________________________
I jak się podoba? Nareszcie coś się między nimi dzieje!! :) 
PAMIĘTAJCIE! 
CZYTAJCIE, KOMENTUJCIE 
TO NAPRAWDĘ WIELKA MOTYWACJA DLA NAS :*  


czwartek, 12 lutego 2015

Rozdział 7


Witajcie moi kochani !
Przybywam do was z nowym rozdziałem !
Nie chce nic zdradzać, ale już zaczyna się powoli coś dziać *0*

Więc, mam nadzieję, że się spodoba i życzę miłego czytania wasza Alex 
PAMIĘTAJCIE !
CZYTACIE=KOMENTUJECIE 

1 KOMENTARZ - WIELKA MOTYWACJA DO PISANIA NASTĘPNYCH ROZDZIAŁÓW !

Jak to chłopak ?! 
Zdziwiona wpatrywałam się w Zayna, jak to chłopak. Ok...
Nawet się nie skapnęłam, gdy Zayn wyszedł z pokoju. Zostałam całkiem sama, dalej rozmyślając nad słowami Mulata. Oczywiście, nie przeszkadza mi to, jestem osobą tolerancyjną i mimo iż  rodzice mówili mi, że geje są żałośni, ja i tak ich toleruje. Lecz to nie zmienia faktu, że czuje się dziwnie w tej chwili. Z nerwów poczułam jak dłonie zaczęły mi się pocić. Spokojnie Reb, czym ty się denerwujesz ? - uspokajałam się.
Ześlizgnęłam się z łóżka, wolnym krokiem ruszyłam w stronę salonu. denerwowałam się jak cholera, byłam tu gościem na... nawet nie wiem na jak długo, nie wzięłam ze sobą ubrań, szczotki do zębów, kompletnie nic.
Nie przemyślałam tego, rodzice pewnie się denerwują, a jak mnie znajdą będę miała przesrane do końca życia. Strach pomyśleć na jak długo dostane szlaban.
Zeszłam z ostatniego schodka i wzięłam głęboki oddech, przecież na nic specjalnego nie trafię, prawda ?
Sfrustrowana wypuściłam powietrze z ust i przymknęłam mocno oczy, raz kozi śmierć - wyszeptałam do siebie i uchyliłam delikatnie powieki, a moim oczom ukazało się... całkiem normalne zachowanie, znaczy dla mnie to nie było normalne. Co byś zrobiła na moim miejscu gdybyś zobaczyła trzech chłopaków obrzucających się żelkami ? Przyznam, że wyglądało to komicznie, Zayn siedział za kanapą i na oślep rzucał w Loczka, który... em stał za kwiatkiem. Bardzo pomysłowe, kryjówka na szóstkę. Zauważyłam jak trzeci chłopak, Louis ? Chyba tak miał na imię, leżał za fotelem udając, że krwawi. Wszystko uspokoiło się gdy Harry mnie zauważył. Trzy pary oczu były skierowane prosto na mnie, trochę krępująca sytuacja. Nerwowo przeczesałam palcami włosy by się rozluźnić, czekałam by tylko któryś z nich się odezwał.
- Hej, jestem Louis a ty to pewnie Rebecca. - Szatyn wyciągnął w moją stronę rękę, którą delikatnie uścisnęłam. Tylko tyle ? proszę, niech ktoś się jeszcze odezwie... - pomyślałam, spojrzałam wyczekująco na Malika, a ten na szczęście zrozumiał mój przekaz.
- Harry, zrób coś na śniadanie, po bitwie zrobiłem się głodny. - salon rozniósł się śmiechem całej trójki po usłyszeniu słów Mulata.
- Chodź Reb. - poczułam jak Harry łapie mnie za nadgarstek i ciągnie w stronę dużej, kremowej kuchni.
Usadowiłam się na wysokim krześle i oparłam się rękoma o wyspę. Zaczęłam rozglądać się po kuchni, była ogromna. Ściany koloru beżu z białymi szafkami, wielkie okno przy zlewie i bogate wyposażenie. Raj dla miłośników gotowania.
- Na co byś miała chęć ? - spojrzałam uważnie na Lokatego chłopaka, miał na sobie fartuch.. który ukazywał co faceci mają pod ubraniami. Speszona powróciłam wzrokiem na zielone oczy chłopak.
- Czy mogą być naleśniki ? - nie pewnie powiedziałam spuszczając wzrok na moja jakże interesujące palce. W odpowiedzi usłyszałam chichot Harrego, który zaczął gotować.

Zayn 
Wraz z Tomlinsonem zaczęliśmy sprzątać salon, od razu przypomniała mi się sytuacja sprzed chwili gdy dostrzegłem Reb dziś rano z trudem powstrzymywałem się by na moich ustanie nie pojawił się uśmiech. Wyglądała naprawdę uroczo, te rozczochrane włosy i piękne zielone oczy sprawiły, że poczułem jak przyjemny dreszcze rozchodzi się po całym moim ciele. Co ja w ogóle wygaduje ! Ona nie może się mi podobać, ona mnie nie lubi, uważa za dziwaka. To dlaczego ci niby pomogła idioto ? usłyszałem ten wnerwiający, wewnętrzny głosik. Chociaż, może i miał racje, nie pomagałaby mi gdyby mnie nie lubiła, a może właśnie dała mi te pieniądze dlatego bym się od niej odczepił...
- Zayn, czy ty do cholery słuchasz co do ciebie mówię ? - z zamyśleń wyrwał mnie głos Szatyna. Stał w drugiej części pokoju z rękoma opartymi na biodrach, tak bardzo męsko - pomyślałem i zaśmiałem się cicho. Bez słowa zabrałem się za kanapę, musiałem postawić ją w pozycji, w której była przed " bitwą " inaczej Harry mnie zabije. Nie wydaje się być to trudnym zadanie do czasu gdy nie spojrzysz na siedzisko. Jest wielka !
- Może ci pomóc ? - usłyszałem za sobą głos przyjaciela.
- Nie, poradzę sobie. - wybełkotałem próbując przekręcić kanapę, bez jakichkolwiek efektów. - kurwa - zakląłem cicho by nikt nie usłyszał, jednak do Louisa doleciało bez problemu. Podszedł i wraz ze mną ustawił kanapę na miejsce.
- Tak trudno poprosić o pomoc stary ? - dostałem kuksańca w ramię od przyjaciela i razem skierowaliśmy się do kuchni.
Tam Harry i Rebecca zajadali się pysznymi naleśnikami. Kocham kuchnie Harrego, był dosłownie mistrzem kuchni.
Usiadłem obok Shay, poczułem jak się lekko wzdrygnęła gdy dotknąłem jej ramienia swoim. Z niewiadomych przyczyn miałem z tego satysfakcję, chciałem by tak reagowała, tak kurewsko chciałem by ta dziewczyna bała się każdego najmniejszego dotknięcia.
Od dłuższego czasu w pomieszczeniu panowała cisza, nienawidziłem tego. Co jakiś czas widziałem jak Louis spogląda i uśmiecha się do Loczka który odwzajemnia każdy jego gest. Rebecca za to cały czas wpatruje się w pół zjedzonego naleśnika, co jakiś czas dłubiąc w nim.
- Reb nie zachowuj się jak dziecko, zjedz tego cholernego naleśnika a nie się nim bawisz. - w końcu nie wytrzymałem i z irytacją zwróciłem się do dziewczyny, widziałem jak na jej policzkach pojawiły się czerwone wypieki. Usłyszałem jak Harry szepcze coś na ucho Louisowi i zaraz obaj wychodzą z kuchni zostawiając nas sam na sam.
Spojrzałem kątem oka na dziewczynę tym samym przyłapując ją na spoglądaniu na mnie, ponownie rumieńce wkradły się na jej twarz. Posłałem jej jeden z ty piękniejszych uśmiechów a ona spuściła głowę. Przyznam bez bicia, wyglądała ślicznie. Jej brązowe loki opadały na jej piersi, piękne zielone oczy dosłownie błyszczały, kuszące malinowe usta były wykrzywione w lekki, uwodzicielski uśmiech a rumieńce jedynie dopełniały perfekcyjną całość.
Nagle zapragnąłem zasmakować tych pełnych, malinowych ust dziewczyny. Niepewnie chwyciłem za jej podbródek i zmusiłem ją do tego by spojrzała w moje oczy, zagryzła lekko swoją dolną wargę co sprawił, że coś w moim brzuchu zaczęło ściskać. Zaczęliśmy się do siebie zbliżać, jej zielone tęczówki z blaskiem wpatrywały się w moje, dzieliły nas tylko milimetry gdy...
- Zayn ! Chodź tu szybko ! JUŻ !!!






niedziela, 8 lutego 2015

Rozdział 6

Hejka! Macie tu taki trochę dłuższy, aczkolwiek spokojny (tak mi się wydaje) rozdział :* Mam wielką nadzieję, że Wam się spodoba i zobaczę pod nim jakieś pozytywne komentarze :D 
PAMIĘTAJCIE!
CZYTACIE, KOMENTUJECIE, to naprawdę wiele dla nas znaczy! 
Z góry dzięki misie ♥
A teraz nie przedłużając miłego czytania! 

Nagle usłyszeliśmy jak ktoś wchodzi po schodach.
-Szybko, właź do łazienki! - powiedziałam do Mulata i wskazałam na drzwi obok
-Ty masz kurwa łazienkę w pokoju? - wszedł posłusznie i schował się w prysznicu
-Rebciu, nie śpisz? - nagle do pokoju weszła Emma
-O, hej Emma. eee, nie, obudziłam się bo nie mogłam spać. - próbowałam wymyślić jakieś wytłumaczenie
-A czemu na dole są dwa kubki z herbatą? - dopytywała się
-Ee, lunatykowałam? - moje kłamanie jest na poziomie dwulatka, boże, dobrze, że Emma mnie lubi i... uwierzyła mi w te bajeczki
-Hahah, no dobrze, posprzątam to i zrobię ci śniadanko - uśmiechnęła się  i zeszła na dół
Kiedy tylko usłyszałam, że była już w kuchni szybko poszłam do Zayna. Otworzyłam zamaszyści drzwi i.. to co ujrzałam... mogłam zapukać... Zayn sikał sobie w najlepsze.
-Przepraszam - wydusiłam i zamknęłam drzwi
Oparłam się o ścianę, a na mojej twarzy pojawiły się różowe plamy.
-Czemu uciekłaś? Może chcesz sobie popatrzeć? - usłyszałam szept chłopaka tuż przy moim uchu
Podniosłam lekko głowę i zobaczyłam jego oczy wpatrzone we mnie. Przełknęłam głośno ślinę, a moje całe ciało zdrętwiało. Nagle jakby nigdy nic Zayn zaczął się śmiać i położył się na moim łóżku. -Bardzo śmieszne - powiedziałam lekko zirytowana
-Oj przestań - przeciągnął się ukazując kawałek swojego brzucha, na którym był wielki siniak i trochę zadrapań ''Pewnie pieprzył się z jakąś laską a mnie prosi o pieniądze...'' - pomyślałam, ale jednak musiałam się go zapytać co się stało.
-Nie ważne. - usłyszałam szybką odpowiedź
Zakrył odkryte wcześniej miejsce i zszedł z łóżka.
-Muszę już iść - powiedział i spuścił głowę
-A pieniądze? - zapytałam nagle pocierając rękę
Nie chciałam żeby szedł, a to był jedyny sposób jaki wymyśliłam, żeby go zatrzymać chociaż na moment.
-Pożyczysz mi? - popatrzył zdziwiony na mnie
-Nie mam takich pieniędzy przy sobie... - myślałam co zrobić
-To nie ma co - posmutniał
-Ale zobaczę ile mam przy sobie, poczekaj
-Nie żeby coś, ale 1000 czy nawet 5000 gówno da, więc odpuść sobie lepiej. Przepraszam, że cię obudziłem. Nara - otworzył okno i tak po prostu przez nie wyskoczył
Jak ten chłopak to zrobił?!
Spojrzałam na zegarek - 5;24
-Pośpię jeszcze, a potem odrobię lekcje - powiedziałam sama do siebie i wskoczyłam do ciepłego łóżka. Cała poduszka nasiąknęła jego zapachem, a na całym moim ciele pojawiły się ciarki.
Obudziłam się o 10, szybko zeszłam na dół gdzie czekał na mnie cały talerz kanapek i herbata, która była już zimna ''no tak, zapomniałam''. Szybko zjadłam śniadanie, ubrałam się i usiadłam wygodnie na kanapie z książką. Nie mogłam skupić się na czytaniu, jedna rzecz ciągle nie dawała mi spokoju - Zayn. ''Muszę mu do cholery pomóc!'' - krzyknęłam i pobiegłam na górę. Dobrze, że Emmy nie było w domu, poszła na zakupy. Stanęłam przed wielkimi dębowymi drzwiami i głośno wypuściłam powietrze z ust. Stałam właśnie przed gabinetem mojego ojca. Weszłam cichutko i podeszłam do biurka. Nagle w mojej głowie pojawiło się tysiące myśli, że nie powinnam tego robić, jestem przecież dobrą dziewczynką, nie powinnam pomagać nieznajomym, nie powinnam kraść pieniędzy... Tak, może to ostatnie jest prawdziwe, jednak sumienie nie dawało mi spokoju, musiałam to zrobić. Szybko znalazłam kartę wypchaną wręcz pieniędzmi. Już po chwili szłam do banku i miałam zamiar wypłacić potrzebną Mulatowi kwotę. Ludzie w banku nie byli wcale zdziwieni, znają bardzo dobrze naszą rodzinę. Wyszłam z budynku z całą kupą emocji - przestraszona, z poczuciem winy, ale szczęśliwa.. Zaraz... przecież nie wiem gdzie on mieszka. A po ostatniej wizycie wątpię, że mnie mnie szybko odwiedzi. Jednak nie dawałam za wygraną, miałam jeszcze jednego asa w rękawie imieniem Niall. Szybkim krokiem wyruszyłam do domu blondyna z nadzieją, że to mi pomoże. Po jakimś czasie stałam już przed jego drzwiami. Zapukałam parę razy i już po chwili ukazał mi się słodki blondynek w samych bokserkach i kanapką w ręku.
-Hej... - wykrztusiłam
-Co ty tu robisz?! - krzyknął zdziwiony wpuszczając mnie do domu
-Przyszłam się o coś zapytać - spuściłam głowę i przełknęłam głośno ślinę
-Tak? - skrzyżował ręce na piersiach i delikatnie uniósł brew
-Gdzie mieszka Zayn... - uniosłam głowę i oczekiwałam odpowiedzi
Jego źrenice powiększyły się, a mina wyglądała jakby nie zrozumiał pytania.
-Po co ci jego adres! - krzyknął
Odskoczyłam do tyłu nie wiedząc co zrobiłam nie tak.
-Przyszedł do mnie prosząc o pomoc, ale dopiero teraz mogę mu pomóc, a nie wiem gdzie mam iść, proszę, daj mi jego adres - wytłumaczyłam całą sytuację
-O co chodzi? - nagle z pokoju wyłonił się jeszcze jeden chłopak - usłyszałem coś o Zayn'nie
-Em, tak, to Liam, a to Rebecca, poznajcie się - podałam Liamowi rękę, dalej czekając na odpowiedź
-Nie wiem czy to dobry pomysł żebyś do niego szła - odezwał się Liam
-Ale ja muszę - prosiłam
-Dobra, co nam szkodzi, nic jej nie zrobi - powiedział Niall patrząc się na Liama
Wydaje mi się, że obaj mieli mnie już dosyć. Liam wziął kartkę i długopis i napisał coś na niej, a potem mi ją wręczył.
-Wątpię, że zastaniesz go teraz w domu - wstał, wziął głęboki oddech i poszedł do okna - bądź ostrożna - dodał
Pożegnałam się z chłopakami i poszłam dalej w poszukiwaniu domu Zayna. Zdziwieniem było dla mnie to, że na kartce od Liam'a widniał adres najbiedniejszej a zarazem najniebezpieczniejszej dzielnicy Londynu. Najlepszym rozwiązaniem było wzięcie taksówki, tak też zrobiłam. Dojechałam do ''granicy'' dzielnicy, a dalej musiałam poradzić sobie sama. Chodziłam jak głupia od domu do domu i gapiłam się na zardzewiałe numery domów. Czułam na sobie wzrok wszystkich osób, które napotykałam. Nie wiem, czy byłam dla nich aż tak dziwna?. Nareszcie, zobaczyłam dom z numerem 16, który miał należeć do Zayna. Moje serce zaczęło bić tak mocno, że bałam się, że zaraz wyleci. Jednak nie mogłam się wycofać. Zapukałam i czekałam jakiś czas. Otworzyłam mi kobieta w czarnych włosach, fartuchu i z wielkim uśmiechem na twarzy. Zza niej widziałam małą dziewczynkę, która przyglądała mi się uważnie.
-W czym mogę pomóc? - usłyszałam
-Dzień dobry... - wydusiłam - szukam Zayna Malika
Nagle z jej twarzy zniknął ten piękny uśmiech a ukazało się przerażenie, tak mogę spokojnie powiedzieć, że była przerażona. Mała dziewczynka pobiegła na górę krzycząc ''Zayn, Zayn, Zayn''
-A co on znowu zrobił? - zapytała się z żalem w głosie - proszę, wejdź - dodała
Weszłam powoli do domu. Moim oczom ukazał się mały przedpokój prowadzący do małej kuchni w bardzo złym stanie, przy stole siedziały jeszcze dwie dziewczyny, może w moim wieku, lub nawet starsze. Od kuchni odchodził salon, w którym była tylko kanapa z wielką dziurą i kwiatek, który również był w nie za dobrym stanie. "On tu mieszka?'' pomyślałam. Ocknęłam się gdy usłyszałam jego mamę - jest na górze - powiedziała cicho i wskazała mi schody. Powoli weszłam na górę po schodach, które skrzypiały naprawdę niemiłosiernie. Zajrzałam do jednego z dwóch pokoi i ujrzałam chłopaka, którego szukałam. Skamieniałam. W pokoju panowała absolutna cisza, on stał przed ścianą i coś na niej malował. W sumie cały pokój był wypełniony malunkami, widać było po nim jak bardzo to kocha, jak bardzo jest tym zajęty. W pomieszczeniu unosił się zapach chemikaliów, ale mu to nie przeszkadzało, tak bardzo był pochłonięty swoim zajęciem. Chciałam zejść jednak na dół, nie przeszkadzać mu i zostawić tylko dyskretnie pieniądze. Niestety, moja zwinność okazała się być na jeszcze mniejszym poziomie niż myślałam. Gdy próbowałam się ruszyć podłoga zaskrzypiała, a on mnie zauważył....
-Co ty tu robisz?! - krzyknął a ja podskoczyłam
-Musimy porozmawiać... - powiedziałam cicho
-Tak, na zewnątrz, już !! - chwycił mnie mocno za rękę i pociągnął do drzwi
-Zayn uspokój się! - wyszarpałam się z jego uścisku nie wiedząc czemu to zrobił
-Po co tu kurwa przylazłaś? Jak mnie w ogóle znalazłaś? Co, bogaczka chce się po naśmiewać z biednych? A może gliny wezwałaś? Gadaj! - widziałam w jego oczach tą złość, gdyby miał coś ciężkiego pod ręką pewnie już by mnie zabił
-Zayn... ja przyszłam tu żeby dać ci pieniądze.. - powiedziałam delikatnie ze łzami w oczach
-Kurwa, ale dlaczego t... - jego krzyki przerwała jego mama, która stała w drzwiach
-Kochanie, uspokój się, proszę cię nie rób tego - chłopak automatycznie się uspokoił i przeprosił matkę
-Będę później - odezwał się do niej i znów chwycił moją rękę.
-Zayn, nie bądź taki, przyszłam ci dać te cholerne pieniądze! - zirytowana rzuciłam kopertą w chłopaka - powiesz mi po co ci one?
-Nie - podniósł kopertę i odwrócił się plecami do mnie
-Ale dlaczego?! Czy myślisz, że coś zrobię? - byłam na niego wkurzona
-Słuchaj, bogatych ludzi i tak to nie obchodzi. Dzięki za kasę, oddam jakoś niedługo, ok?
-Nie musisz oddawać... - nawet nie wiem czemu to powiedziałam
-He? - zdziwił się
-Zayn, domyślam się jaką masz sytuację, uwierz, że nie mam zamiaru nawet myśleć, że jesteś gorszy ode mnie. Nie musisz mi ich oddawać, nawet nie są do końca moje - jego zdziwienie było jeszcze większe - wzięłam je z karty taty, on nic o tym nie wie i lepiej żeby się nie dowiedział
Zayn przybliżył się do mnie "Widzę w tym moją krew'' - zaśmiał się i chwycił mnie za podbródek - "ale nie rób tak więcej'' - szepnął po czym tak po prostu odszedł.
-Zayn! - krzyknęłam biegnąc za nim - nie dasz mi do siebie numeru czy coś? - zapytałam nieśmiało, jednak chciałam mieć z nim kontakt
-Następnym razem Rebciu - uśmiechnął się ukazując idealnie białe zęby i pobiegł do domu - Dzięki za kasę - usłyszałam jeszcze
"Czyli, że będzie jeszcze następny raz?" - pomyślałam. Wróciłam do domu i położyłam się zmęczona na łóżku. To dziwne, że ten chłopak potrafi w sekundę zmienić się ze słodkiego chłopaka w zabójczą bestię i na odwrót, bardzo mnie to ciekawiło, a może nawet podniecało. 
-Rebecco, gdzieś ty była?! - usłyszałam głos dobiegający z kuchni, ale nie ten miły głos, który słyszałam przez 7 dni, tylko ten straszy, który zawsze przyprawiał mnie o ból głowy
-Mama... - szepnęłam - już jesteście? - zapytałam schodząc na dół
-Ty mi tu nie odwracaj kota ogonem, mamy trochę do pogadania... - już zaczęła gadać. Każda normalna matka przywitałaby się ze swoim dzieckiem, a nie od razu krzyczała na nie, no tak, moja jest z tych niematczynych. Westchnęłam głośno po czym znowu zostałam skrytykowana.
-Marsz teraz do swojego pokoju a kiedy tylko ojciec wróci to sobie porozmawiamy bo ja nie mam do ciebie siły panno jedna! - krzyknęła i wskazała mi drogę do mojego pokoju, jakbym jej nie znała. Wzięła jeszcze dwie tabletki aspiryny, bo jak to ona mówi "Muszę je brać, przez ciebie panno, muszę napychać się lekami przez ciebie". No cóż, nie miałam innego wyjścia jak iść do pokoju i czekać na tą "rozmowę".
Po jakimś czasie znów usłyszałam jej głos "Rebecco Shay już widzę cię na dole" - ciągle to samo
"Co ja takiego zrobiłam?" - powiedziałam sama do siebie i niechętnie zeszłam z łóżka.
Przy stole siedzieli już rodzice. Po ich minach było widać, że tym razem zapowiada się coś naprawdę niemiłego. Usiadłam na krześle obok i czekałam aż się odezwą.
-Co ci strzeliło do głowy?! - ku mojemu zdziwieniu zaczął ojciec
-Powie mi ktoś o co chodzi? - zapytałam
-Nie udawaj - wtrąciła się matka
-Dobrze, jak widać pomimo wspaniałej szkoły, wielu godzin korepetycji i innego douczania nadal nie grzeszysz mądrością i trzeba ci tłumaczyć proste rzeczy jak przedszkolakowi - czemu on nie może mi normalnie powiedzieć tylko musi mnie poniżać - jak do cholery mogłaś mi ukraść 10 000 ?!!! - aaa, i to o to chodzi, nie zobaczyli jak przychodzę cała posiniaczona, jak zamykam się w pokoju na całe dnie, jakie mam rany na rękach, jak bardzo proszę o pomoc, tylko zauważyli jak zniknęły im pieniądze, którymi i tak srają i 10 000 to dla nich nic.
-Potrzebowałam - odpowiedziałam spokojnie
-Na co? Narkotyki? Aborcje? Mafie? - matka aż podniosła się z krzesła i znów zaczęła o aspirynie, którą Emma jej grzecznie podała
-Musiałam komuś pomóc - już mniej spokojnie rzekłam
-Jakimś biedakom, którym nie chce się ruszyć dupy? - mój ojciec już przegiął
-Nie mów tak o nich, są lepsi od ciebie - wykrzyczałam mu w twarz i podniosłam się z krzesła
-O nie panno, tak nie będziesz odzywać się do ojca - krzyknęła na mnie moja rodzicielka, a żeby było jeszcze lepiej uderzyła mnie w policzek - nie wierzę, że jesteś moją córką
-Marsz na górę i nie waż się stamtąd wychodzić - krzyknął jeszcze ojciec
Pobiegłam we łzach na górę trzymając się za bolący policzek. Nie płakałam z bólu czy z tego, że dałam pieniądze Zaynowi, a rodzice nie chcą mnie przez to znać, nie, nie żałowałam tego. Płakałam bo nie mogłam uwierzyć w to, jakich mam rodziców i czemu mnie to spotkało. Jedyne o czym teraz marzyłam to przytulić się do mojej kochanej babuni.
Leżałam tak na łóżku w bezradności i ciągle płakałam. Wtem usłyszałam pukanie do okna. Zlękłam się na początku, ale już po chwili wiedziałam kto to. Otarłam łzy i podeszłam do okna żeby wpuścić Zayna.
-No hej - wskoczył zwinnie do mojego pokoju i zamknął okno - co się stało? - dodał po chwili ocierając delikatnie łzy spływające po moim policzku 
-Moi rodzice dowiedzieli się, że dałam ci te pieniądze - usiadłam na łóżku i schowałam głowę w dłonie
-Ale powiedziałaś im, że to MI je dałaś? - przestraszył się
-Nie, zobaczyli tylko, że im brakuje
-Ej, ale nie płacz słonko, mogę ci je teraz oddać, jeszcze ich nie wykorzystałem - ukląkł obok mnie i położył rękę na kolanie.
-Nie, weź je. Ja tak czy siak mam z nimi piekło, a tak to chociaż tobie pomogłam - otarłam łzy i uśmiechnęłam się do chłopaka, odwzajemnił uśmiech i usiadł obok mnie.
-A co to na policzku? - potarł delikatnie moją twarz 
-Dostałam od matki - zaczęłam się cicho śmiać
-Nie wierzę! Zajebie sukę - wstał i już chciał iść na dół
-Nie! Zayn! Zaczekaj- w ostatniej chwili go powstrzymałam
-Jak to nie? Nie możesz tu dłużej zostać - powiedział - jak nie, to dobra, chodź ze mną
-Co? - zgłupiałam
-Nie możesz tu zostać. Jak teoretycznie uciekniesz z domu to może obudzi się w nich ta empatia rodzicielska. 
Na początku zdziwił mnie bardzo ten pomysł, a nawet wystraszył, ale z drugiej strony byłam bardzo podekscytowana tym co zaproponował więc w końcu się zgodziłam.
-Tylko nie mam jak się stąd wydostać - przygryzłam wargę - wszyscy są w domu
- Wyjdziemy oknem - chłopak otworzył okno i usiadł na parapecie - chodź - wyciągnął do mnie rękę a ja niepewnie ją chwyciłam.
-Zayn, ja nie jestem taka jak ty - wahałam się nad tym zejściem
-Chodź, szybko, będzie dobrze - uspokoił mnie
Spojrzałam w jego piękne oczy i nagle zapragnęłam wręcz skoczyć. Nie wiem jakim cudem, ale wyszłam z tego bez szwanku. Szybko udało nam się wydostać z mojego ogrodu i poszliśmy do domy Zayna. 
-Wiem, że nie jest tu luksusowo, ale tu cię nikt nie pobije - zaśmiał się
-Dla mnie jest tu lepiej niż u mnie - uśmiechnęłam się do chłopaka i rozejrzałam po pokoju uważnie przyglądając się wszystkim malunkom na ścianach. 
-Kochanie, mógłbyś zrobić drobne zakupy? - z dołu było słychać przemiły głos mamy
-Oczywiście mamusiu - nie wierzyłam w to, na mieście siał postrach, a w domu był jak najlepszy synek na świecie
Wyszliśmy z domu i poszliśmy do pobliskiego sklepiku. Zayn przechodził się alejkami jakby zaraz chciał... tak, miałam racje, coś ukraść.... 
-Zayn, co ty robisz - chwyciłam chłopaka za rękę
-Puść mnie, bo się zorientują - strzepał moją rękę i poszedł dalej
-Nie pozwolę ci kraść - pobiegłam za nim i wręczyłam mu pieniądze, które znalazłam w kieszeni. 
-Idź za to zapłać - powiedziałam, a chłopak mnie posłuchał
-Dzięki znowu - rzucił i spakował zakupy w siatkę - teraz widzisz, że brakuje nam pieniędzy. Moja mama nie może pracować, ojca nie mam, siostry są za młode, popieprzone życie - Zayn zaczął w końcu mówić - ja nie mam wykształcenia więc nie przyjmą mnie do żadnej normalnej pracy, łatwiej mi zabijać i kraść - otworzył się tak bardzo, że nawet nie zauważyłam, że już jesteśmy na miejscu, tak bardzo wsłuchałam się w to co mówił. Wręczył mamie zakupy i poszliśmy na górę. Było już dość późno, nawet nie czułam tego upływającego czasu. Była 20. 
Zayn na chwilę zszedł na dół, żeby porozmawiać z mamą, a po tym wrócił dość smutny, ale nie chciał nic o tym mówić. 
-Jestem zmęczona - przeciągnęłam się i upadłam na łóżko
-Chcesz się odświeżyć? - zapytał siadając obok mnie
-Tak - powiedziałam krótko rozkładając się jeszcze bardziej na łóżku
-Zaraz wracam - wyszedł z pokoju po czym wrócił z ręcznikiem dla mnie - tam jest łazienka
Szybko wskoczyłam pod prysznic. 
-Wejdę na chwilę - usłyszałam głos Mulata, a zaraz zobaczyłam jego rękę 
-Czekaj! -krzyknęłam przestraszona, że zobaczy mnie nago
-Spokojnie, zostawiam ci tu tylko piżamkę - zaśmiał się i zamknął drzwi
Ujrzałam na taborecie jego koszulkę i szorty, miałam ochotę już to na siebie włożyć. Cały strój pachniał nim, to przyprawiło mnie o ciarki na ciele, znowu. 
-ślicznie w tym wyglądasz - zobaczyłam Zayna leżącego na łóżku i wpatrzonego we mnie
Lekko się uśmiechnęłam i usiadłam na krześle.
-Chcesz już spać? -zapytał i wstał 
Przytaknęłam tylko i ziewnęłam. Chłopak ustąpił mi łóżka, a sam poszedł spać na dole. 

~~następny dzień, rano~~

Obudziłam się w pięknym białym łóżku. "Co się kurwa dzieje?!" - zapytałam sama siebie i zerwałam się. Obok zobaczyłam śpiącego Malika, byłam wtulona w jego tors.
-Dzień dobry, słoneczko - chłopak nagle się obudził i ukazał swoje białe zęby
-Co się kurwa dzieje?! - ponowiłam pytanie tym razem skierowałam je do chłopaka
-Spokojnie, nic nie robiliśmy, tylko tu leżałem - chłopak zaśmiał się i wstał z łóżka. 
-A gdzie jesteśmy?! - w tym momencie do pokoju wszedł oszałamiający chłopak z burzą loków na głowie
-O, wstaliście! - krzyknął z entuzjazmem - zaraz zrobię śniadanko - wyszedł z pokoju, pewnie do kuchni
-Co to ma być? - krzyknęłam zdezorientowana całą sytuacją
-No poprosiłem Harry'ego żeby nas przenocował bo u mnie nie było miejsca, nie pamiętasz? - Zayn wytłumaczył mi to jakbym była debilem
-Nie... - wydusiłam
-Spokojnie, nie masz się czym martwić, zaraz gdzieś pójdziemy - uspokoił mnie głaszcząc po głowie
-Dobrze. - uległam mu nawet nie wiem jakim sposobem
-Jestem z zakupami! - "kogo tu jeszcze niesie?" - zapytałam bezradnie słysząc jeszcze jeden głos
-To Louis, chłopak Harry'ego - wyjaśnił Zayn
Zaraz... 
Chłopak?!






czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 5

WITAJCIE MOI KOCHANI !!!
Tak strasznie przepraszam, okropnie się czuje !
Nie miałam czasu by napisać ten rozdział, a gdy już znalazła po prostu mi się nie chciało. Tak bardzo nawaliłam, mam nadzieję, że się wam spodoba i mnie nie znienawidzicie za tą nie obecność :( 

Miłego czytania i do następnego :) ~Alex
Pamiętajcie, czytacie=komentujecie !

- Hallo, czy ktoś może otworzyć w końcu te drzwi !? wydarłam się po raz kolejny na cały dom, fakt może to i jest nieuprzejme, ale ktoś się do nas dobija od dobrych kilku minut ! Co jak co, ale Emma powinna je w końcu otworzyć.
Z niechęcią wstałam z wygodnego łóżka, przy okazji przeleciałam wzrokiem na zegarek... nie dziwie się, że nikt nie otwierał, jest 3.49. Jestem sama w domu. " O mój Boże " - wychrypiałam sama do siebie. Wolnym krokiem zmierzałam ku parterowi, oczywiście potknęłam się na ostatnim schodku no bo jak by inaczej !?
- Uważaj, bo sobie tą buźkę poobijasz skarbie. - doznałam szoku, Zayn. Stał sobie jak gdyby nigdy nic i palił " a ja się przednim ośmieszyłam ! " pomyślałam, jęknęłam przeciągle wreszcie wstając z zimnej podłogi. Co jak co ale mógł mi pomóc, ale zaraz...
- Co ty tu... Jak ty...Wynoś się ! - zaczęłam plątać się w słowach a chłopak tak po prostu zaczął się śmieć. - Weź już siedź cicho, jak ty się tu dostałeś?
- Magia złotko. - puścił mi oczko i delikatnie się uśmiechnął.
Jego uśmiech, w ogóle do niego nie pasuje, ten uśmiech pasuje do słodkiego, niewinnego chłopca a nie do... Zayna.
- No niech ci będzie, ale powiedz, po co do mnie przylazłeś ? - moja brew podniosłą się lekko do góry a ręce skrzyżowały się na klatce piersiowej, chciałam wyglądać na poważną ale zapewne mi to nie wyszło. Nigdy nie wychodzi.
- Musisz mi pomóc Reb. - powiedział przy okazji wyrzucając papierosa na podłogę, zabije gnojka !
Prychnęłam pod nosem. Mam mu pomóc ? W czym ? Ma swoich kumpli, oni zawsze pomogą takiemu jak on. Ja nie powinnam się liczyć, jestem zwykłą dziewczyną, która nie powinnam dla niego istnieć.
- Ja, tobie ? W czym. - oparłam się o ścianę za mną i próbowałam spojrzeć Zayn'owi w oczy, ale... Ja nie umiałam. To było dla mnie, ciężkie?  Tak, mogę powiedzieć szczerze, że tak. Bałam się go jak cholera, a on sobie nic z ty nie robił. Widzę go raptem trzeci, czwarty raz a on chce ode mnie pomocy. Niedługo pewnie ja będę jej potrzebować. Kto wie, może on tak gra a gdy mu zaufam zgwałci mnie i wrzuci do rowu ?
- Halo, jesteś tu ? - dopiero gdy Zayn pomachał mi dłonią przed oczami zorientowałam się, że moje myśli zabrały mnie do innego świata, jak zwykle.
- Tak tak, przepraszam ale się zamyśliłam - posłałam mu uroczy uśmiech, który odwzajemnił. - Chcesz coś do picia, może coś do jedzenia ?  - ruszyłam w stronę kuchni mając nadzieje, że ciepła herbata jakoś rozładuje to napięcie, chyba tylko ja je czułam. Na miejscu wstawiłam herbatę, wyciągnęłam dwa kubki ale odpowiedzi dalej nie dostałam. - Zayn ! Chcesz coś ? - krzyknęłam ponownie, nic. Dosłownie tak jak by go tam nie było. Może to jakiś mój powalony sen, pewnie znowu lunatykowałam i gadałam do lustra.
Wychyliłam się zza rogu i zobaczyłam jak przygląda się zdjęciom na kominku. Nie zwracając uwagi na czajnik, podeszłam do Malika. Uważnie wpatrywał się w zdjęcia na którym byłam ja, moja babcia i mama. Pamiętam tamten dzień, to były moje siódme urodziny. Niby nic nadzwyczajnego ale już w tedy moi rodzice zaczynali się mną nie interesować, mieli mnie gdzieś, a niegdyś radosne dziecko, musiało wymuszać uśmiech dla babci.
Babcia, jedyna osoba która mnie rozumiała bez problemu, ale odeszła, niestety.
- Jakoś nie widzę teraz na twojej twarzy uśmiechu. - spojrzał na mnie swoimi jakże cudownymi brązowymi oczami.
- Po co mam się uśmiechać ? - wzruszyłam ramionami i spuściłam swój wzrok n drewnianą podłogę. Nastała niezręczna cisza, sekundy dłużyły się niemiłosiernie. Czekałam tylko aż rozniesie się lekki świst czajnika. Nie zręczne było to, że Mulat nie spuszczał ze mnie wzroku ani na sekundę, co mnie bardzo krępowało. Czułam jak na moich policzkach pojawiały się lekkie różowe plamki. " Proszę, niech ta cholerna woda już się zagotuje " 
Jak na zawołanie usłyszałam wybawiający świst. Natychmiast ruszyłam do kuchni dziękują Bogu w głębi duszy.
Wlałam wrzątku do kubków i ostrożnie ruszyłam do salonu, postawiłam oba kubki na stoliczku i z jak największą gracją usiadłam na skórzanej sofie. Malik nadal stał w tym samym miejscu i przyglądał się dokładnie pomieszczeniu. Odkrząknełam i wskazałam na miejsce obok siebie. Zrozumiał, na szczęście i usiadł. Znowu ta niezręczność, nienawidzę tego. Kątem oka widziałam jak Zayn chce coś powiedzieć ale zaraz zamyka usta z powrotem.
Spojrzałam na zegar. Moje oczy nabrały rozmiaru dwuzłotówek. Dochodziła 4.25, Jak ?!
- No więc, opowiedz mi w czym masz problem. - nawet nie wiem, kiedy wydusiłam coś z siebie. Zayn spojrzał na mnie zdenerwowany, widziałam jak bawił się palcami, jak przeczesywał swoje włosy co kilka sekund aż w końcu wydusił
- Pożycz mi trochę pieniędzy. - nie powiem, zaszokowało mnie to. W głowie pojawiło się tysiące pytań: po co mu te pieniądze, dlaczego ja, czy będę miała jakieś problemy.
- Ile konkretnie ? - zapytałam sięgają kubka z napojem. Upiłam kilka łyków czekając na odpowiedź.
- Parę groszy.
- Czyli ?
- Jakieś 10 000. - cała zawartość mojej buzi wylądowała na dywanie i ławie, parę groszy !?
- Oszalałeś ?! - wykrzyczałam wstając gwałtownie z miejsca. - Co ty pierdolisz człowieku ! parę groszy ! - krzyczałam łapiąc się za głowę. - Nie dysponuję takimi pieniędzmi, musiałabym... musiałaby zapytać się rodziców. - uspokoiłam się w końcu, opadając na sofę. - Po co ci tyle pieniędzy ? - zapytałam w końcu. Widziałam jak się napina, jak zaczął szybciej oddychać.
- Są mi bardzo potrzebne Reb. Oddam ci przy najbliższej okazji, obiecuję. - schował twarz w dłoniach, nie pytałam więcej. Wstałam, idą do pokoju. Muszę znaleźć moją kartę. To nie powinno być trudne, pomyślałam dopóki nie otworzyłam drzwi od mojego pokoju i nie zobaczyłam tego syfu. O Mój Boże...
Nie wiem ile już spędziłam czasu szukając karty, ale za oknem zaczęło robić się jasno.
Nagle do pokoju wpadł Zayn. Spojrzałam na niego z uniesioną brwią, wyglądał na przerażonego.
- Co jest ? - zapytałam kontynuując poszukiwania.
- Ktoś wszedł do domu - wyszeptał. 






piątek, 15 sierpnia 2014

Rozdział 4


Usiadłam na kanapie z wielkim bananem na twarzy. Już po krótkiej chwili znikł, oh jakie było moje rozczarowanie gdy okazało się, że Malik poszedł do łazienki. Wzdychnęłam głośno i spuściłam głowę w dół.
-Idziesz Niall? -zapytał przyjaciela po czym przyszedł do pokoju i usadowił swoje boski pośladki, yy to znaczy yyy dupsko, swoje dupsko tuż przy mnie strasznie się przy tym kręcąc. Sięgnął jeszcze do kieszeni i wyciągnął z niej papierosa.
-Nie pal przy mnie! - krzyknęłam
-Wyluzuj - rzucił po czym zaciągnął się
Wstałam oburzona z kanapy i stanęłam przy oknie z założonymi rękami. Stałam tak i patrzyłam się to na chłopaka zajętego narkotykiem to na widok z okna.
-Wyluzuj trochę gacie, bo ci jeszcze pękną - odezwał się ze śmiechem - chociaż, w sumie, nie przeszkadzałoby mi jakbyś zdjęła majteczki - uśmiechnął się łobuzersko
-Jesteś debilem! - krzyknęłam, wzięłam moją torbę i popędziłam jak najszybciej do drzwi - Niall, ja muszę iść, naprawdę, najwyżej kiedy indziej się spotkamy, sorry - rzuciłam cokolwiek w stronę blondyna i wypadłam z jego mieszkania.
Rozejrzałam się po okolicy i zorientowałam się, że do mojego domu jest ok 30 min na nogach. Zaczęłam szybko iść aby zdążyć przed rodzicami. Po pół godziny wbiegłam zdyszana do domu. Oparłam się o drzwi i lekko uniosłam głowę.
-Reb, kochanie, na szczęście jesteś - usłyszałam głos gosposi
Niestety, nie była sama, przy stole siedzieli moi rodzice wpatrzeni we mnie.
-Gdzieś Ty była Rebbeco Shay?! -odezwała się matka
Ojciec jak zwykle nic, wolał wszystko zostawić matce, bo po co ma się w ogóle do mnie odzywać.
-Ja, ja... byłam w sklepie - powiedziałam
-Tak?! To gdzie masz zakupy?!
-No.. ja spotkałam znajomych i nie poszłam już do sklepu... - próbowałam się jakoś z tego wyplątać
-Do tego wszystkiego jeszcze czuje od ciebie papierosy!! czy ja o czymś nie wiem?
"czy ja o czymś nie wiem?!" zawsze jak słyszałam te słowa z jej ust miałam  ochotę wrzasnąć jej prosto w twarz, ze nic a nic o mnie nie wie. Wiedziałam jednak, ze będę tego żałować, dlatego zawsze trzymałam język za zębami.
-Przepraszam -wydukałam i szybko pobiegłam do swojego pokoju.
  Wzięłam głęboki oddech i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Podeszłam do szafy, wyciągnęłam piżamę i poszłam do łazienki. Kiedy cieple krople zaczęły spadać na moje ciało zaczęłam myśleć o Zayn'ie. Nie wiem co  w nim takiego było, ze kiedy go widziałam miałam na niego ochot, taką wiecie... ochotę ochotę. Ale przecież on by mnie nie zechciał. Jeżeli już to ma mnie za łatwą dupę do przelecenia. No, ale podoba mi się, muszę to przyznać z wieeelkim bólem serca. Mimo iż jest strasznym dupkiem, i znam go jakieś niecałe dwa dni.
Wyszłam z łazienki i od razu położyłam się spać. W sumie to bardziej zaczęłam przejmować się tym moim uczuciem do Mulata, bo nawet nie wiem czy jeszcze go kiedyś spotkam, bo wątpię w to teraz, tak na serio. Na szczęście po dłuższych namysłach udało mi się w końcu niespokojnie zasnąć.


***

Kolejny dzień, kolejna śpiewka mojej mamy, ahh, takie cudne życie tylko tu, u wspaniałej rodziny Shay ! Czujecie tą cudowną ironię?  Na szczęście jest piątek. Chociaż mam dziś 8 lekcji, a potem jeszcze zajęcia dodatkowe to na mojej twarzy pojawił się leciusieńki uśmiech. Dlaczego? bo właśnie dziś moi rodzice wyjeżdżają na tydzień w jakąś delegacje. Cieszyłam się jak małe dziecko. Spokój i cisza gwarantowana - pomyślałam i z uśmiechem zeszłam na śniadanie.
-Dzień dobry kochanie - powitała mnie jak zawsze uśmiechnięta gosposia
-Cześć Emma, co dzisiaj na śniadanie? - spytałam siadając obok matki
-Ty to byś się mogła nauką zająć, chociaż tyle! - i już właśnie z dobrego nastroju wyrwała mnie moja rodzicielka
Głośno wypuściłam powietrze i nie zwracając na nią uwagi zaczęłam jeść.
Do szkoły niestety przyszłam spóźniona, ponieważ mój ojciec musiał zapomnieć o zatankowaniu wozu bo jak on to mówi ''bogaci nie muszą pamiętać''. Weszłam nieśmiało do klasy i zajęłam swoje miejsce w ostatniej ławce. Na szczęście byłam niezła z biologii, a właśnie tą lekcje miałam, pani przymknęła oko na moje spóźnienie. Gdy zadzwonił dzwonek wyszłam z klasy i ruszyłam w kierunku następnej sali. W połowie drogi zatrzymała mnie silna ręka, która chwyciła mnie za ramię. Gwałtownie odwróciłam się i ujrzałam je... Obie stały i patrzyły się na mnie z tymi swoimi uśmieszkami. ''Co ja im zrobiłam?''-ta myśl zawsze przechodziła mi przez głowę, kiedy je widziałam.
-Witaj nasza Rebecco - odezwała się Cassie
-Zostaw mnie! - wyrwałam się z uścisku i próbowałam iść
-Czekaj czekaj kochanie! - nawet jeśli bym teraz odeszła to one i tak mnie dopadną
Odwróciłam się napięcie i prawie ze łzami w oczach krzyknęłam - Czego wy znowu ode mnie chcecie?!
-Reb, słonko, zawsze się głupio pytasz - Cassie tylko głupio się zaśmiała i podeszła bliżej mnie
-Odwalcie się w końcu!
Zostałam spoliczkowana i to mocno. Potarłam dłonią twarz i lekko syknęłam. Pobiegłam do łazienki i zamknęłam się w jednej z kabin.
-I tak to nie koniec kochanie! - usłyszałam jeszcze głos Cassie a potem tylko ich śmiech
Z bezsilności zaczęłam płakać, ale to u mnie norma w szkole. Nie mogli ich wyrzucić z tej szkoły bo rodzicie Cassie dofinansowują wszystko, a ja nie mogłam zmienić szkoły ze względu na rodziców. Moje życie było do niczego... Chcąc chociaż trochę zapomnieć o bólu psychicznym wyjęłam z torby żyletkę, którą noszę ze sobą właśnie na takie ''okazje''. Zrobiłam jedną kreskę po czym otarłam krew.
-Weź się w garść - szepnęłam sama do siebie i wyszłam z łazienki.

***

Po powrocie do domu rzuciłam się na moje łóżko, a na mojej twarzy mimo bólu pojawił się lekki uśmiech.
''Tydzień'' - pomyślałam po czym wybiegłam z pokoju na dół
-Rebciu chodź, zjedz obiad - posłuchałam Emmy i poszłam do jadalni
Po posiłku chcąc trochę ochłonąć po dzisiejszym postanowiłam pójść na spacer do parku, obok domu.
Przebrałam się jeszcze i wyszłam z domu.
Przechadzałam się alejkami już dobre pół godziny, aż w końcu usiadłam na jednej z ławek. Zamknęłam oczy i napawałam się ciszą, spokojem i śpiewem ptaków, który od czasu do czasu było słychać.
-Ten los to nam płata figle - usłyszałam już dość dobrze znany mi głos
Otworzyłam oczy i koło siebie ujrzałam Mulata, który tylko siedział i się uśmiechał. Uśmiech to miał piękny.
-Faktycznie - zestresowałam się i nie wiedziałam co mam powiedzieć
Zayn wyjął z kieszeni papierosa i go zapalił, rozkładając się bardziej na ławce.
-Sorry, za wczoraj - rzucił wydychając dym
-Nie ma sprawy - próbowałam się wyluzować, ale coś mi to nie wychodziło
Nagle zadzwonił mój telefon, dzwoniła Emma.
-Hej Rebciu, przepraszam, że przeszkadzam, ale mam ważną sprawę do załatwienia, Ty nie wzięłaś ze sobą kluczy, możesz już wracać? -Emma, nie ma sprawy, już wracam, będę za 10 minut. -Dziękuję słoneczko i jeszcze raz przepraszam. -Nie ma sprawy Em, to ja nie wzięłam kluczy. 
-Idziesz już? - zapytał Malik
-Tak, już się muszę zbierać - wstałam z ławki i zaczęłam zmierzać w stronę domu
-Odprowadzę cię - krzyknął i podbiegł do mnie
-Dzięki.
Całą drogę szliśmy prawie bez słowa. A o czym ja miałam z nim rozmawiać? Nie dość, że byłam mega zestresowana to jeszcze kompletnie nie mamy ze sobą tematów.
-Ty tu mieszkasz?! - chłopak wybałuszył oczy na widok mojego domu
-Tak - odpowiedziałam grzecznie
-Wow, nie zła chata.
-Wiem, ale życie w niej wcale nie jest sielanką - lekko spuściłam głowę
-A tam gadasz... nie wiesz jak ja mieszkam - Malik okręcił się w okół własnej osi
Chwilę na siebie popatrzyliśmy po czym lekko się zbliżyliśmy do siebie. Nasze głowy coraz bardziej zmniejszały odstęp pomiędzy sobą.
-Dzięki, że mnie odprowadziłeś... - rzuciłam i szybko pobiegłam do domu
Nie wiedziałam co wtedy zrobić. Wyjżałam przez okno i zobaczyłam zdezorientowanego chłopaka, który po jakimś czasie zaczął się oddalać. ''Jaka ja byłam głupia" - pomyślałam.


Proszę bardzo, taki krótki rozdzialik. Mam nadzieję, że Wam się spodoba. :)
CZYTASZ = KOMENTUJESZ ♥